Regał miejski

W niedzielny poranek  ulicy Fredry nie była tak zatłoczona, jak być potrafiła, a wszystko spowijała szarzyzna ustępującej nocy. Nikt więc nie zainteresował się ptaszyskiem, które wytargało wolumin z niedomkniętego regału miejskiego.
Gawron niedbale przewertował zdobytą właśnie książkę. W ostateczności otworzył ją na pierwszej karcie, bo – jak sam mawiał – mało kto lubił zaznajamiać  się od tyłka strony.
„Później mówiono, że człowiek ów nadszedł od północy, od Bramy Powroźniczej” – pisał Sapkowski w swoim „Wiedźminie” – „Nie był stary, ale włosy miał prawie zupełnie białe. Kiedy ściągnął płaszcz, okazało się, że na pasie za plecami ma miecz.”
Gawronowi wydało się  to dziwnie znajome. O jego przybyciu do Poznania też można było snuć domysły – dokładny czas i kierunek z którego nadszedł, wydawały się zatarte przez Niepamięć. Nikt jednak nie napisałby, że ma białe włosy i nosi przy sobie oręż.
Jestem czarny, jak noc.
Z tę myślą wzbił się do lotu, zostawiając powieść na chodniku.

Nieraz widywał, jak ludzie podchodzą i kukają za szybki regału –  zainteresowani, ale niepewni, czy mogą cokolwiek stamtąd zabrać. Zupełnie, jakby nie rozumieli idei bookcrossingu. Oczywiście, że mogli pożyczyć cokolwiek chcieli. W dobrym tonie było jednak, by w zamian zostawili coś do czytania dla innych.
Czarnoskrzydły zaśmiał się w duchu – książka chodnikowa prędzej, czy później będzie musiała zostać przez kogoś podniesiona. Jeśli nie w poczuciu dbania o wspólne dobro poznaniaków, to dzięki temu, że została wyłączona z krępującej przestrzeni szafy. Może ów ktoś zechce ją  przeczytać? 
Książka, której nikt nigdy nie wziął do ręki, po prostu nie żyła.

Czytaj więcej o regałach miejskich w Poznaniu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *