Cmentarz na Górczynie

Kiedy Gawron potrzebował ciszy i spokoju, wzbijał się wysoko ponad miasto i szybował do miejsc pełnych zieleni takich, jak Ogród Botaniczny, Lasek Marceliński, czy chociażby brzeg Warty. Równie mocno lubił jednak przebywać na cmentarzach. Miejsca takie miały szczególną aurę – także dla ludzi, bo czy żywi, czy umarli – wszyscy oni byli równie cisi.
Na górczyńskim cmentarzu spoczywało wielu znamienitych mieszkańców miasta. Na szczególną uwagę Gawrona zasłużył sobie jednak pomnik powstańca styczniowego.
Podczas jednego z spacerów między nagrobkami, Gawron przeżył największy wstrząs od stuleci. Spotkał tam Niepamięć, którego nie wspominał dobrze z tej prozaicznej przyczyny, że to za jego sprawą tkwił w marnym, ptasim ciele. Początkowo próbował ominąć miejsce, w którym przebywał nieprzyjaciel, lecz sceptycy mawiali, że nic nie umknie Niepamięci. I tak się stało i tym razem.

– Nie przywitasz się, Glapo? – Posępnej postury jegomość, zasiadający na ławeczce przesunął szponiastym palcem kartę cienkiej książeczki. Rondo czarnego kapelusza przesłaniało mu część widoczności. Nawet nie spojrzał na dreptającego pobliską alejką ptaka, a mimo to doskonale zdawał sobie sprawę z jego obecności.
– Och, nie zrozum mnie źle stary przyjacielu – odparł skwaszony Gawron, podlatując na oparcie jednej z nagrobnych płyt – Dostrzegam poniszczone nagrobki na których od lat nikt nie zapalił najmniejszego znicza, Sądziłem jednak, że zamiast zaczepiać mnie, będziesz jak zwykle wolał żreć granit i srać mchem.
– Po co ten sarkazm? Oboje dobrze wiemy, że moja moc sięga dalej, niż ten cmentarz. Jestem wszechobecny, choć ty starasz się zamykać na mnie oczy. Wkrótce to twoje miasto będzie moje.
– Przypominam ci, ze jeszcze dycham. I tak długo, jak żyje pamięć o historii tego miasta, tak długo będę trwał. – Gawron zatrzepotał nerwowo skrzydłami.
– Nie będę się z tobą bił, nie tutaj – rzekł Niepamięć. – W zamian przeczytam ci coś, o czym wielu nie pamięta, lub nigdy nie słyszało. Chcesz? Nie? Przecież lubisz odgrzebywać takie rzeczy. Jesteś w końcu Duchem Miasta. A to wiersz poznańskiej poetki, Marii Magdaleny Pocgaj.

” Od pewnego czasu
jestem
i cieszę się z własnego istnienia

tylko dziwi mnie
że kto tylko na mnie spojrzy
natychmiast poważnieje
i współczująco kiwa głową

a ja nawet nie pamiętam
co było przede mną

na imię mam
Blizna”

Czytaj więcej o Marii Magdalenie Pocgaj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *