Muzeum Rogala

Stary Rynek jak zwykle tętnił życiem. Gwar rozmów i odgłosy pubów wzbijały się ku górze w jeden szum. Gawron spojrzał z wysokości ratuszowej wieży w dół. Zbliżało się południe i tłum gromadził się coraz większy. Jak co dzień w samo południe otworzą się niewielkie drzwiczki, przez które wyjadą mechaniczne koziołki. Będą się bodły dwanaście razy, dając swój krótki, zegarowy spektakl.
Czarnoskrzydły zarejestrował, że w kamienicy na wprost powiewa flaga w zielono – czerwone romby. Widniało na niej logo Rogalowego Muzeum. W jego oknie ludzie skupili się przy lornetce, by obejrzeć koziołki z bliższej perspektywy.
– Oho. Widać, że lato sprzyja turystyce… – mruknął do siebie.
– Glapa? Glapa, to Ty? – Usłyszał nagle czyjś głos za plecami.
Gdy się odwrócił, zobaczył tłuściutkiego gołębia. Był to Okruch – chyba jedyny przedstawiciel tego gatunku, którego Gawron tolerował. – O – opowiesz mi tę starą legendę? O tym, jak koziołki znalazły się na wieży? Proszę, nooo!
– No cóż… – Gawron lubił opowiadać, więc długo nie trzeba go było namawiać. Zacząłby, gdyby zaraz obok nie wylądowali pobratymcy gołębia.

– Proszę, proszę. Kogóż my tu mamy? Glapa. – Starszy ptak, pozbawiony prawego oka wyłonił się wolnym krokiem spośród pierzastego towarzystwa – Masz chleb?
Zawsze to samo.
Gawron bardzo żałował, że ptaki nie dostrzegały jego prawdziwej natury. Wtedy nie odważyłyby się zwracać do niego w tak bezczelny sposób.
– Jak nie masz, to wypad z dzielni! A może znów chcesz nas postraszyć, że posiadasz jakieś moce, ale nie możesz ich użyć z powodu ciążącej na tobie klątwy? Błahahaha!
Pewnych ran nie należało rozdrapywać. Nikt nie zarejestrował dramatu, które rozegrał się w chwilę później – Gawron pogonił gołębie na dachy sąsiednich kamienic i tam wydłubał oponentowi drugie oko.
Całą uwagę ludzi zebrał hejnał i trykające się na ratuszowej wieży koziołki.

Czytaj więcej o Rogalowym Muzeum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *